Nie można mnie złamać: Wywiad Anny Chodakowskiej w Gazecie Polskiej Codziennie
Nie można mnie złamać
Żyjemy w deficycie prawdy. Ufam, że mogę Polsce się przydać
– Z Anną Chodakowską, aktorką i kandydatką do Senatu, rozmawia Jan Pospieszalski.
W filmie „Solidarni 2010″ nagranym po katastrofie smoleńskiej mieliśmy 130 świadectw ludzi spod Pałacu Prezydenckiego, w tym trzy wypowiedzi aktorów. Usłyszeliśmy, że skoro wśród tych, którzy się wypowiadają, są aktorzy, to film jest ustawiony.
Doskonały wybieg do ośmieszenia sprawy. To takie oddziedziczone myślenie, że aktor to osoba nieautentyczna. Ale moja publiczność mi ufa. Ludzie, z którymi rozmawiałam podczas zbierania podpisów, zwierzali mi się. Jedna pani, która ma dzieci i wnuki, nie wiedziała, jaka czeka je przyszłość. Przecież ludzie mówili tak w stanie wojennym!
Wrażliwa aktorka do polityki? Po co?
Uznałam, że Polsce się przydam. A co do wrażliwości… Mam dobry charakter, także do polityki, bo mnie nie można złamać. Chwalę się tym przed Panem.
Co wpłynęło na Pani decyzje o kandydowaniu do Senatu?
Podstawowy powód to katastrofa smoleńska i sposób, w jaki jest wyjaśniana. Wciąż czekam na zdjęcia satelitarne, które, jak się okazuje, zaginęły. To jest chore. Na nich przecież widać, co się naprawdę stało. Pewnie można dyskutować z tym obrazem. Są przecież tacy, którzy go widzieli, i cały czas milczą. Gdzie są moje czarne skrzynki? Dlaczego mój wrak dalej tam gnije? A gdzie telefony i laptopy generałów wojskowych, które były przez NATO zaszyfrowane?
Pani spędza to sen z powiek, ale są tacy, w których nie budzi tu niepokoju.
Bo są po prostu niedoinformowani.
Może to im pasuje, może nie chcą wiedzieć za dużo?
Myślę, że gdyby poznali choć trochę prawdy, to by chcieli ją dalej poznawać. Oni są zamknięci…, bo pewnie czytają inną gazetę (śmiech). Ale nie tylko katastrofa mnie skłoniła do kandydowania. Nie mogę być obojętna, gdy widzę zdjęcie chłopaka chorego na mukowiscydozę, który prosi o pieniądze, by żyć. Nie wierzę, że w budżecie ich nie ma. To problem rozłożenia akcentów.
Co jest ważniejsze dla Pani?
Dla mnie ważniejszy od autostrady jest ten chłopak. Myślenie biznesowe i marketingowe nie pomaga w odkrywaniu prawdy. Ludzie są coraz bliżej szukania wiadomości w internecie, a coraz dalej od pogłębionej refleksji. Ale zdarzają się wyjątki.
No, ale jak młodzi ludzie chodzą na te uczelnie z kierunkami marketingowymi, to musi im się zgadzać – 2 razy 2 jest 4. Tam się uczy dyscypliny myślenia, wyciągania wniosków. Dlaczego w sprawie katastrofy zamykają ten ścisły umysł?
Bo tu chodzi o korzyści materialne. Wszystko służy temu, by spłacić kredyty, a potem się bogacić. Reszta jest mniej ważna.
Żeby być aktorem, trzeba być człowiekiem niezwykle wrażliwym. Jeśli wydarza sie tak niesłychana tragedia, to się ją przeżywa. Widać, że w Pani środowisku nie zawsze.
Zadziałał mit Lecha Kaczyńskiego, który „tak dużo złego robił, inwigilował i chciał wszystkich pozamykać”. Większa część środowiska jest platformerska, a nawet jeśli nie jest, to się do tego nie przyznaje.
Mimo że nie jest Pani rozpieszczana przez swoje środowisko i media, to ma Pani wystarczająco odwagi i determinacji, by wejść do polityki. Co jest tym motorem napędowym?
Potrzeba prawdy.
A mamy jej deficyt?
Tak. Zarówno w aktorstwie, jak i w polityce chodzi o prawdę.
Ale dla wielu Senat to też sposób na przeżycie.
Mam etat w Teatrze Narodowym. Całe życie jestem w teatrze, tak jakbym się tam urodziła. Co to zmienia, że będę miała trzy razy więcej pieniędzy? Chcę, żeby moi wyborcy wiedzieli, że ja nie chcę pieniędzy za mandat senatora. Niektórzy myślą – o, aktorka się starzeje, chce się utrzymać na rynku. Ja taki rynek mam w nosie. Mój rynek to moja publiczność.
Niech Pani dokończy zdanie: Polska…
Polska, czyli ojczyzna, czyli wielki zbiorowy obowiązek – mówił Norwid. Dla mnie to tradycja, kultura, ojciec, matka, religia, brzoza, ten kamień… W „Konradzie Wallenrodzie” jest napisane: „Szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie”.
źródło: Gazeta Polska Codziennie
Pozostaw komentarz
Twój komentarz pojawi się po akceptacji przez moderatora
Ponieważ Pani również jest zatruwana myślami , że katastrofa smoleńska jest źle wyjaśniana, bo np. nie ma zdjęć satelitarnych uprzejmie wyjaśniam, że katastrofy wyjaśnia się także gry nie ma zdjęć satelitarnych, które są dostępne od niedawna i to nie zawsze. Moje opinie dotyczące tej sprawy można przeczytać na http://www.eksploatyka.pl. Niestety, nie mogę zrobić tak ładnych obrazków jak inni do swoich wielkich bzdur, gdyż RP mi uniemożliwia dochody na poziomie zgodnym z wiedzą fachową. Dość powiedzieć, że dorabianie teorii do Macierewicza twierdzeń, że samolot się nie obrócił na plecy jest po prostu haniebne. Oszukuje się ludzi, twierdząc, że się szuka prawdy. Akurat w tej katastrofie samolot nie wpadł do oceany, ani nie leży na dnie kanionu. Wszystko widać o d pierwszego dnia, a resztę ustalają kolejne dochodzenia. Ja naprawdę jestem niezależny i dlatego np. PIS udaje, że mnie nie ma, albo napada na mnie ustami swoich zwolenników, także z mojej rodziny. Pani nie powinna dawać się robić w konia.
do Rafał Wodzicki
Szanowny Panie!
Pani Anna pisze nie o zdjęciach satelitarnych per se tylko o zdjęciach satelitarnych, które zaginęły. Jeśli Pan nie rozumie tej subtelnej różnicy, nie warto tracić czasu na Pana kolejne opinie dotyczące jakiejkolwiek sprawy.
Jak zawsze pojawia się Wielki Wezyr i atakuje. Rzekomo czegoś nie rozumiem i trzeba bronić.
PANI ANNA TO WSPANIAŁA AKTORKA JAK I CZŁOWIEK O WIELKIM SERCU.DLATEGO ŻYCZĘ PANI ŻEBY PANI WYGRAŁA MANDAT SENATORA,BRAKUJE TAKICH OSÓB.CHOCIAŻ MIESZKAM NA POŁUDNIU TO CHĘTNIE BYM ZAGŁOSOWAŁ NA PANIĄ ANIĘ.MARIUSZ Z BIELSKA-BIAŁEJ
podobno nie mamy w Polsce nie wolności słowa ,też , twierdzą kibole i pis , a wszyscy mówią co chcąc nawet aktoreczka bezstronna z pisu i reżyser kłamstwa też nie ma